Domowe mleko... kokosowe

Oświeciła mnie koleżanka! Jakiś czas później, dokładne instrukcje podała mi inna znajoma (Dziękuję, Alex ;) 



Tak więc, już od dobrych dwóch miesięcy, próbuję. Efekt - bardzo dobry, czas przygotowania - cóż, 

nie jest to otwarcie kartonika i nalanie sobie szklaneczki 
z ręką w kieszeni... 
ale raz na jakiś czas można. 

Zdecydowanie bardziej ekonomiczne, bo z paczki wiórków kokosowych za ok 3 zł (choć ja zazwyczaj kupuję taką kilową pakę w makro) otrzymasz spokojnie ponad litr mleka kokosowego.

Wykonanie:
a) namoczyć wiórki, najlepiej przez noc
b) zblendować lub dolać wody i użyć kombajnu kuchennego (ja używam tego drugiego, ok 9 min na najwyższych prawie obrotach)
c) tu się zaczynają schody, czyli odcedzanie... można wg uznania, przez gazę, drobne sitko, grube sitko, potem znowu drobne sito etc. Zabawy trochę jest, ale to zajmuje ok. 7-10 min tak naprawdę.
d) gotowe!



 e) hola, hola, plus sprzątanie całego bałaganu i garów... :) how sweet...


Takie mleko jest świetne do np chai lub pancake'ów.
Resztki można użyć do zabawy sensorycznej dla maluchów (:]) lub np. zamiast mąki migdałowej, jako wypełniacz do ciasta bez mąki i cukru. Robiłam takie pomarańczowe. W skrócie: dwie pomarańcze w całości, spażone, ok. 4 jajka, pozostałości z wytwarzania ww. mleka i miód do smaku. Wymieszać, wlać do formy i zapiec, 180 stopni, coś ok 30-40 min.

(Dla zniechęconych moim lakonicznym opisem, przypominam, że mój blog nie ma profilu kulinarnego, więc przepisy podaję tak w luźnej formie... Aczkolwiek, jeśli będą osoby bardziej zainteresowane, jestem w stanie w kolejnym eksperymecie z tym ciachem, wszystko dokładnie sprawdzić, choć w dzisiejszych czasach, wiem, że jeśli nie znajdziesz tego u mnie, wyguglujesz to na pewno w innym miejscu, więc no worries)



Na koniec, gratka - brzydkie zdjęcia bałaganu podczas procesu wytwarzania mleczka :) 




Podziel się:

KOMENTARZE

0 komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za twój komentarz :) Lila