Przepis na proszek do prania

Joł! Staram się nie wrzucać tu pomysłów, bez wcześniejszego ich wypróbowania :) Wykonanie pięciu prań w tym proszku uznaję za wypróbowanie. Pomyślałam sobie, że 

spróbuję, a co mi tam. 
Gorszego chemicznie dziadostwa niż to kupne 
na pewno nie wyprodukuję. 

Poszukałam jak zwykle w amerykańskiej blogosferze i znalazłam prosty przepis, bez boraksu, bo ponoć na jego temat krążą różne opinie, a na mojej liście priorytetów nie było takiej pozycji, jak obczajanie, kto ma rację...
Tak więc: soda oczyszczona + mydło + ewentualnie olejek eteryczny. Simple enough!

Ale... sodę oczyszczoną, zgodnie z radą, należało najpierw "przemienić" w sodę "przemysłową". 
Włożyłam sodę na pół godziny do piekarnika, 200 stopni. Gotowe.
[Więcej poczytacie u tej blogerki. Tak jest też dokładny przepis, jak oczywiście, jak zwykle, robiłam "na oko"... Innych jej wpisów nie znam, ale podaję, może ktoś chce zobaczyć, że nie wymyśliłam tego sama ;) ]

Do tego zmieliłam w swoim kombajnie kuchennym kostkę mydła (wcześniej pokrojoną na kawałki średniej wielkości). Dodałam kilka łyżeczek sody oczyszczonej, wymieszałam. Gotowe.



Pranie do pralki, proszek do pralki, proszek do podajnika wraz z kilkoma kropelkami olejku gerjfrutowego. Gotowe.

Efekt - tzw. nie widzę różnicy między tym domowym proszkiem, a chemią ze sklepu... Pachnie naturalnie, choć tylko przez jakąś chwilę po wyciągnięciu, ale od pewnego dostawcy chemii przemysłowej, czyli fachowca, usłyszałam kiedyś takie zdanie "eureka": 

Żeby było czyste, wcale nie musi pachnieć! 

To tak jesteśmy przyzwyczajone, że jak wypierzemy, to musi być czuć przez pół mieszkania "świeże pranie"... osobiście mnie taki zapach sztuczny trochę drażni, jest z lekka duszący... Mam też świadomość, ile różnych dziwnych składników wpływa na taki przepiękny zapaszek... Dawno odeszłam od płynów do płukania tkanin. Ale, jak kto woli.



Obawiałam się prania czarnego - i rzeczywiście na kilku bluzkach (dwóch może, bo to zależy też od faktury materiału) zostały lekkie, białe smugi. Ale: dokładnie to samo miałam używając proszku ze sklepu w postaci płynu do prania! 

Będę dalej próbować, bo zrobiłam kolejną porcję. Ktoś powie, że z tym jest dużo zabawy.. Nie do końca, jeśli robisz to na raty. Robię to nie dlatego, że nagle stałam się "eko-świrem", ale dlatego, że chcę wypróbowywać na ile można się uniezależnić, od produktów oferowanych i wtłaczanych nam do głowy przez lata, z plakietką: musisz ich używać

Nasze prababki prały w mydlinach i nie sądzę, żeby można było coś zarzucić ich ubraniom ;)

Miałam napisać już kiedyś o tym jak myję twarz różnymi olejami, ale to przełożę. Chcę jeszcze coś wypróbować i wtedy zrobię wpis lekko kosmetyczny ;)

Napiszcie w komentarzach co wy uważacie na temat domowych proszków do prania i innych środków czystości?



P.S. Jeśli ktoś się zmartwił tym, co się stało z moim kombajnem po tym jak zmieliłam w nim mydło, informuję, że po operacji zmiksowałam w nim wodę z sodą oczyszczoną i octem. Następnie umyłam jak zazwyczaj. I też: na pewno to mniej chemii niż umycie go płynem do naczyń, a skład mydła i płynu pewnie nie aż tak bardzo się różni. Tego by człowiek nie zjadł ani tego ;) Pozdrowienia!



Podziel się:

KOMENTARZE

3 komentarzy:

  1. Hmmm... super przepis na proszek! No właśnie ja przez kilka lat nie używałam płynów do płukania, bo wydawało mi się to troszkę dziwne płukać chemię chemią... Wolałam zrobić to samą wodą... Jednak od pół roku używam płyny do płukania, bo wszyscy w koło tak ładnie pachną... i ten zapach w domu po praniu długo się unosi...ale skoro taka elegancka kobitka, jak Ty też nie używa, to wykorzystam co mam i już więcej nie kupuję ;-)Piszesz o olejku grejpfrutowym, a próbowałaś też inne?

    OdpowiedzUsuń
  2. No widzisz, czasami robimy coś, bo wszyscy tak robią... możne i czasem jestem elegancka ;) ale na pewno nie zawsze.. i może ktoś by mnie "zbeształ", ze nie płuczę płynem do prania, ale delikatnie mówiąc, moje zdanie jest takie, że tak jak piszesz, nie ma co sobie jeszcze dodawać chemii... Czy to naprawdę jest nam niezbędne?
    Mam inne olejki, ale na razie używam tego, bo mam jakoś tak przyporządkowane określone zapachy do określonych rzeczy, np. do toalety używam cytrynowego, a do nawilżacza powietrza lawendowego, do podłóg w zimie eukaliptusowego, więc nie chcę, żeby się pranie kojarzyło np. z toaletą, może to dziwne, ale tak jakoś mam ;) Pozdrowienia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam pojęcia, że to takie proste! Dziękuje za "przepis" :)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za twój komentarz :) Lila