CZEGO NIE DAM RADY ZROBIĆ?



Wybrałam się do kina. Nie podam nazwy filmu, może ktoś planuje obejrzeć. Generalnie przez 2/3 senasu bawiłam się świetnie, myśląc - super, o to chodziło, właśnie to chciałam zobaczyć! Poszłam z koleżanką i naprawdę - cieszyłam się, że tak fajnie spędzamy czas. Niestety puenta mnie rozczarowała... Ale też skłoniła do przemyśleń, które zamieszczam poniżej :)

Zacznę może od tego, że

nie mogę się poszczycić, jak główna bohaterka, geniuszem biznesowym czy świetnie prosperującą firmą, 

nie mam też dziecka w wieku szkolnym, męża, który postanowił zostać w domu, żebym ja realizowała swoje marzenia zawodowe, figury, której nie można nic zarzucić (chociaż jest dużo lepiej niż przed ciążami ;) i nie zarabiam kroci. 

Mam jednak męża, z  którym lubię rozmawiać i śmiać się, dwójkę dzieci, którymi się opiekuję i wychowuję, dom, o który dbam, przyjaciółki, z którymi się spotykam, kościół lokalny, w którym się udzielam, pracę lektora, do której ostatnio wróciłam (tylko cztery h w tygodniu), duży projekt prorodzinny, z którym współpracuję kilka razy do roku, blog, który piszę, książki, które czytam i pracę na pół etatu, do której wracam za trzy miesiące. 

Po co ta cała wyliczanka? Otóż, to co jest moim "life content" to są moje świadome wybory: przy malutkich dzieciach - praca na pół etatu a nie na cały, zarobię mniej, ale może nie potrzebuję aż tyle, o tym na końcu wpisu. Czytanie książek - zamiast, jak dawniej, kolejnego sezonu wciągającego serialu. Przyjaciółki na żywo w miejsce czasu na portalach społecznościowych. Tak czy inaczej żongluję tym wszystkim i jestem w ciągłym ruchu, uważając by to, co wybieram było tym najlepszym. Natomiast

film, na którym szczerze się śmiałam, okazał się również propagandą XXI wieku. 

Ma przekonać każdą z nas, że możesz mieć to wszystko, co główna bohaterka i w każdej dziedzinie będzie ci się układać świetnie! Nie musisz z niczego rezygnować! Praca marzeń, zajmująca nieustannie twoją głowę, da ci satysfakcję, o której marzyłaś (jeśli tylko poświęcisz jej prawie całe swoje siły), twój związek na tym nie ucierpi (jeśli mąż wystarczająco się postara, a ty znajdziesz dla niego czas i energię po pracy... tak ok. 23.00), dziecko zawsze będzie odczuwało twoją miłość (nawet gdy będziesz przytulać go przed wyjściem do pracy i wracać do domu tylko po to, by mu poczytać przed snem), twoja figura będzie nienaganna bez ćwiczeń (chyba, że wstaniesz o 4.00 rano, żeby zafundować sobie odświeżający wysiłek fizyczny), twoje zdrowie nie zacznie szawankować (mimo że będziesz jadła co popadnie, w przerwach między powyższymi czynnościami lub w ogóle nie będzisz miała czasu na jedzenie).

Widziałyście moją wyliczankę powyżej i co tu dużo kryć -

to jest niemożliwe, nawet nie będąc Jules, założycielką intratnego biznesu! 

Każdą naszą chwilę musimy wykorzystywać z głową. Intencjonalnie.


KLIKNIJ I POWIĘKSZ


Nie dajmy sobie wbić do głowy, że damy radę robić to wszystko i nikt ani nic na tym nie ucierpi. 

Bo ucierpi. Tylko ty decydujesz kto lub co? Mąż? Relacja z dzieckiem? Kariera zawodowa? Twoje zdrowie? 

Uczę się dobrze inwestować swój potencjał i czas. Przewartościowywać pewne rzeczy.  Choć na blogu mówiłam to już "między wierszami", to powtórzę się... Przy całej swojej atrakcyjności i mimo tego, że zawsze pracując, staram się być dobrym pracownikiem, który przykłada się i nierzadko robi coś "ekstra" to jednak kariera zawodowa nie jest dla mnie najważniejsza. Rodzina tak. Ja tak. Pracuję z dziećmi i widzę, co się dzieje, gdy rodzice są rozdarci (czasami po prostu na własne życzenie) między rodziną, a wszystkim innym.

Muszę się ocknąć! Czy naprawdę potrzebuję już teraz tej nowej lodówki klasy AAAAAAA? Czy muszę zrobić remont łazienki właśnie w tym roku? Czy mam ostrzyć pazury na lepszy samochód? Czy muszę mieć ich dwa? Czy muszę ciągle chcieć więcej? Pytam siebie, bo przecież nie was...

Na chwilę obecną

moją misją jest takie zarządzanie własnym czasem, aby w mój dzień zmieściły się rzeczy najważniejsze, a wszystkie te, które tylko "zaciemniają obraz" zaczęły powoli zanikać. 

Intencjonalnie szukam narzędzi, które mi w tym pomagają i już wkrótce też coś o nich napiszę...


Podziel się:

KOMENTARZE

3 komentarzy:

  1. Anonimowy10/16/2015

    Tak pięknie piszesz o tak bardzo ważnych sprawach w naszym życiu, o tym co mija bezpowrotnie, bo czas upływa. A my zawsze chcemy powiedzieć " weź czapkę" bo tak bardzo o Dzieci się martwimy, bo One są dla nas wciąż ważne, chociaż opuszczają rodzinne gniazdo. I jak ktoś mądry powiedział: "żyjemy nie po to by robić karierę, ale być szczęśliwymi" RH+

    OdpowiedzUsuń
  2. Każdy wybór pociąga za sobą konsekwencje. Mówiąc jednemu NIE mówimy TAK dla czegoś innego... życie jest kwestią wyborów, ważne by były one nasze i nas uszczęśliwiały a przynajmniej nie powodowały rozstroju żołądka ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za twój komentarz :) Lila