JESIENNY KAPEĆ NA HORYZONCIE


Bynajmniej nie chodzi o przebitą oponę, choć stare zdjęcie obrazuje idealnie samopoczucie, które widzę na horyzocie, a przed którym staram się bronić!
Słabsze dni pod względem moich wyczynów sportowych, jelitówka panosząca się w pokoju dziecinnym i już człowiek musi się mieć na baczności. 

Wszystko to żeby nie popaść w jesienną depresję, a przynajmniej spadek samopoczucia. 

Tak bardzo mi żal wiosenno-letnich dni, kiedy mogłam biegać, po tym jak położyłam dzieci spać. Teraz o dziewiątej wieczorem jakoś tak łyso wyjść.. Dlatego usilnie szukam sposobu, by nadal się ruszać i zostać w formie. Zwłaszcza, że był to doskonały czas na refleksę, modlitwę i słuchanie wartościowych wykładów. Dawało mi to energię na cały dzień. 

Nie zamierzam się poddać, ale jest ciężko. 

Noce stały się ostatnio bardziej męczące (ząbkowanie, jelitówka), przez co szybciej kładziemy się spać, by nadrobić straty snu. Na szczęście nadal czytam - robię to, gdy ogarnę dom, a dzieci ucinają sobie popołudniową drzemkę. Nie włączam kompów, laptopów, ani ipadów zanim nie wyszykuję siebie i dzieci, zanim nie posprzątam i nie wywietrzę mieszkania. 

Staram się też opanować sztukę robienia obiadów na zapas. To moja tzw. ekonomia w kuchni. Oto kilka przykładów:

1) kupuję dużo warzyw, kroję w kosteczkę, dzielę na dwa pojemniki. Do jednej części dodaję mięso i robię gulasz (którego też starcza na co najmniej dwa obiady), drugą część warzyw zamrażam - są już gotowe na kolejny gulasz lub zupę. 

2) klasyk - z rosołu robię na drugi dzień gęstą pomidorówkę (miksując wszystkie wykorzystane warzywa jak leci). Haha - i jakież było moje zaskoczenie, gdy kilka dni temu, mąż zaprezentował mi piosenkę o tej wielce pożywnej praktyce.. może niektóre z Was już to znają.. "Jutro znowu będzie pomidorowa... zrobiona z rosołu z wczoraj..."

3) gotuję dania prostsze, ale zdrowsze i pożywniejsze - moje ulubione "jednogarnkowce", czyli zupy, gulasze, dania indyjskie, bogracze, fasolki etc. Duuuuużo warzyw, rośliny strączkowe (doskonałe źródło białka), rozgrzewające przyprawy (cynamon, świetny do dania z soczewicy i kurczaka!) i mięso. 

4) stawiam na jedzenie bardziej wartościowe, ale trochę bardziej pracochłonne (oczywiście, bez przesady..) Chodzi o to, że staram się eliminować produkty przetworzone, ale jeść to, co sama przygotuję. Przykład: nie tak często kanapki na śniadanie, ale płatki (ryżowe, owsiane, jaglane - z dodatkiem cynamonu, musu jabłkowego albo rodzynek).

To kilka przykladów mojej kuchennej ekonomii.. Oprócz tego, żeby nie dać się jesiennej aurze - naturalne soki z dzikiej róży albo aronii. Szukam sposóbów na wzmocnienie odporności naszej rodziny. Obiecałam sobie, że nikogo nie będę faszerować moją zmorą z dzieciństwa - mlekiem z czosnkiem... Więc przemycam czosnek innymi sposobami. 

Chcę żyć świadomie. Jeść świadomie. Czytać świadomie. Lubić świadomie. Oglądać świadomie. Spędzać czas świadomie. 

Nie chcę pragnąć jeść tego, co instant. Nie chcę wierzyć we wszystko o czym trąbią w mediach, chcę zachować umiejętność analizowania informacji. 

Nie chcę lubić, bo trzeba "polubić", żeby coś wygrać. 


Podziel się:

KOMENTARZE

1 komentarzy:

  1. Anonimowy10/11/2015

    A gorąca czekolada czasami też jest fajna:} Spokojnej nocki pa RH+

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za twój komentarz :) Lila