Bez łachy?
Rok Ascetyczny, o którym pisałam tutaj rozpoczęty! Nie wiem jak wyglądało to u was, ale u mnie było i fajnie, i normalnie, i śmiesznie, i refleksyjnie. Dziś po wielu dniach mam okazję znów coś napisać.
Jedną
z rzeczy, o której ostatnio dużo myślę jest takie hasło "radykalność i
łaska". Przez wiele lat, gdzieś tam w środku, niestety... szczyciłam
się, że na ogół nie mam problemu, by komunikować swoje zdanie. Jak w coś
wierzę całym sercem, to głośno to wyrażam, jak coś mnie wkurza to jasno to artykułuję,
jak ktoś się wstydzi zwrócić komuś uwagę, ja potrafię, jak innym jest
głupio się wygłupić, mi nie. I
tak sobie myślałam, że jestem taka "radykalna".
Radykalizm,
w tym wypadku, rozumiany jest przeze mnie chyba niedokładnie zgodnie z definicją słownikową... Zapewne są lepsze słowa, które opisałyby to, co mam na myśli. Chodzi mi o umiejętność domagania
się przestrzegania ogólnie przyjętych norm społecznych, ale też gotowość do
wznoszenia się ponad to, co szare i nijakie.
[fot. oliwer]
Przykład
pierwszego: pcham wózek chodnikiem przy ruchliwej ulicy. Na
przystanku tłumek, po drugiej stronie ludzie wysypują się z
załadowanego autobusu. Środek dnia, auta jeżdzą non stop. Chłopcy w
wieku pierwszych klas podstawówki przerzucają sobie piłeczkę tenisową,
stojąc po przeciwnych stronach ulicy każdy. Szok. Nikt nie reaguje.
Niektórzy zerkają ukradkiem, inni otwarcie się gapią. Chłopcy rzucają w
najlepsze. Idę, idę, dalej nikt nie reaguje. Kiedy mijam jednego z
chłopców, zwracam mu uwagę. Nie pamiętam co powiedziałam, ale
przestali.
Przykład drugiego: by promować dobre rzeczy, nie wstydzę się tego, że ludzie mogą się ze mnie pośmiać. Mogę się przebrać za klauna albo robić z siebie głupka nawet bez kostiumu, i jeszcze dobrze się przy tym bawić :)
O
ile ten drugi przykład nie wymaga wg mnie zmian, o tyle jeśli chodzi o
pierwszy - dużo tu do zrobienia. Bo właśnie taka radykalna konkretność, (a może należałoby ją nazwać -
bezobcesowość...?) ma swoje dobre i złe strony. Dopiero niedawno
zrozumiałam, że czegoś mi bardzo brakuje.
Łaski.
Jest
chyba tytuł książki "Łaska zmienia wszystko", nie jestem pewna. Ale na
pewno jest książka "Zaskoczony łaską". Tak, łaska zaskakuje i zmienia.
[fot. oliwer]
Zresztą,
to chyba już takie niemodne słowo, bo kto go dziś używa w życiu codziennym? Księża,
sędziowie, pastorzy? Nawet szukając synonimów natknęłam się w pewnym
słowniku najpierw na słowo: "łacha"...
Chyba
najbardziej współczesnym odpowiednikiem byłoby słowo "życzliwość".
Parafrazując Mariusza Muszczyńskiego, człowieka, którego bardzo cenię, a którego teksty można
znaleźć tutaj
kilof konkretności należy uzupełnić życzliwością.
Mogę dalej zmieniać
świat, ale z miłością, a nie wyższością. Tego muszę się
uczyć.
[fot. oliwer]
Jeśli masz ochotę, zastanów się:
1.
Czy jest jakaś podstawowa rzecz, nad którą powinnaś pracować w
najbliższym okresie? Mówienie przepraszam, tym, których kochasz,
radzenie sobie ze złymi emocjami, zarządzanie własnym czasem, mówienie
nie. Lista może być długa...
2. Czy i jak reagujesz, gdy dzieje się coś złego lub niewłaściwego?
P.S. Na zdjęciach mój jedyny taki ugly sweater, wersja pastelowa!
Mam go po babci i mam do niego sentyment, przetrwał już wiele
sezonowych odgracań szafy, bo do dziś pamiętam jak grzał mnie nocami pod
namiotem, a miś polarny jest bezbłędny!
Uważam, że łaska jest najważniejszą rzeczą w relacjach z ludźmi. Wszędzie pełno jest ludzi zadzierających nos w rozmowach z innymi, ale znaleźć mądrzejszego od siebie, który w rozmowie nie daje ci znać że jest lepszy od ciebie to jest ciężko. Dzięki za artykuł i uważam, że tytuł jest ekstra!
OdpowiedzUsuńJeszcze Prezydent stosuje "akt łaski" np. ostatnio w stosunku do swojego kolegi M. Kamińskiego.
OdpowiedzUsuń