Leniwy deser



Co jak co, ale angielskie desery są naprawdę wyśmienite. Czapki z głów.

Ponieważ potrafię zepsuć każde ciasto, rzadko się biorę za robienie takich delicji, ale ale... przy tym sobie radzę :) Wrzucam przepis na trifle, inne jego warianty znajdziecie na typowych blogach kulinarnych, u mnie ja zwykle - na oko. Nie ma się potem co dziwić, że mi ciasta nie wychodzą, tam proporcje są jednak istotne...

Ok, lecimy:

1. Na spód naczynia ułożyć biszkopty (upss... nie mówiłam, że to nie jest przysmak bezglutenowy?) i zalać tężejącą owocową galaretką (zawsze daję mniej wody niż w przepisie, żeby szybciej stężała) Odstawić na noc, najlepiej do lodówki.

2. Wykonać budyń waniliowy, też z większą ilością mleka, tak żeby był bardziej płynny (chyba, że są wśród nas chętne na wykonanie sosu custard wg. tradycyjnej receptury... trzeba zatem wyguglować...).  Gdy lekko ostygnie, zalać pierwszą masę, można wcześniej nasypać owoców sezonowych.

3. Ubić śmietanę 30% z odrobiną żelatyny lub mixu do śmietany (ja z przezorności użyłam obu dodatków)

4. Udekorować świeżymi owocami

Voilà!

Oczywiście istnieją warianty tego deseru i podejrzewam, że powyższy jest ubogim krewnym oryginału, ale smakuje wyśmienicie...

A na końcu znów znajdziecie serię brzydkich zdjęć, czyli podgląd mojej kuchni podczas procesu przygotowywania ;)


(a stąd były owocki - organiczne porzeczki, ale od rodziny, nie z wypasionego ekotargu ;)






Macie własne wersje leniwych deserów? Jakieś zimne serniczki albo inne hity?


Podziel się:

KOMENTARZE

1 komentarzy:

  1. wiecznie głodny:)7/05/2016

    mniam! uwielbiam trifle po obiedzie w ciepłe dni!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za twój komentarz :) Lila