MÓJ PRZYJACIEL, ATEISTA

[Tekst za zgodą przyjaciela.]

(fot. kasia)

Znamy się chyba od połowy podstawówki. Przyjaźnimy pewnie od jej końca lub początku średniej, starego systemu. Jesteśmy częścią starej 'paczki'. Przeżyliśmy wiele świetnych chwil, śmialiśmy się do rozpuku, ale też gadaliśmy nocami o ważnych życiowych sprawach, takich jak pierwsze miłości i inne teorie wszystkiego...

Pamiętam jak nasi rodzice, gdy spotykaliśmy się wszyscy w weekendy, w mieszkaniach, któregoś z nas, albo ganili nas za długie siedzenie, albo bez słowa komentarza, chyłkiem wymykali się do pracy. O piątej rano, a może nawet wcześniej, na korytarzu zapalało się światło w toalecie i wtedy wszyscy wiedzieliśmy, że znów przegięliśmy.

Ale to była śmietanka mojej młodości, radość, przyjaźń, pasje, śmiech, szczerość, dyskusje, a czasem kłótnie.

Nie wyobrażam sobie mojej młodości bez WAS. 

Pamiętam wspólne rozmowy na temat Boga, zastanawianie się nad Jego działaniem w naszym życiu, ale też modlitwy o siebie.

Kiedy pół roku temu udało się reaktywować 'paczkę', to było coś niesamowitego. Klasyczne spotkanie po latach. Tym razem, każdy pojawił się już ze swoją rodziną, a trzeba wiedzieć, że niektórzy pohajtali się 'wewnątrz paczki'... Zapowiadała się noc wspomnień, a część z nas już siedziała na kanapach i rozkręcała wieczór, ja karmiłam wtedy Szwołka w pokoju obok. I nagle spadła 'bomba światopoglądowa'. Słyszę to zdanie:

"Jestem ateistą".

Nie pamiętam czy to do mnie dotarło od razu. Dołączyłam do rozmowy dopiero po jakiejś chwili, jak Szwołek zasnął. Wiedziałam, że to nie będzie śmianie się do rozpuku z dawnych żartów. Chyba nikt z nas tak sobie tego nie wyobrażał. I znów siedzieliśmy prawie do świtu (prawie, bo każdy kto przyjechał ze swoimi maluchami, docenia wartość snu...) Podczas, gdy jedni zadawali pytania o poglądy, fakty, mity, teorie, inni próbowali walki na argumenty, nikt z nas nie zapytał o powód. Być może to dopiero przed nami? Myślę, że znów spotkamy się w takim gronie, choć nie jest to łatwe, w sytuacji, gdy jesteśmy rozsiani nie tylko po Polsce, ale i Europie...

Tak czy inaczej, dla mnie ta noc w jakims sensie była przełomowa. Poniżej zawarłam kilka pytań/myśli, które się wtedy pojawiło lub pojawia nadal, w odniesieniu do tego jednego zdania. Może też chcesz się z nimi zmierzyć?

1. Co tak naprawdę jest podstawą mojej wiary w Boga? Tradycja? To, co wmówili mi rodzice, pastor czy ksiądz?

2. Czy i jak potrafię prezentować postawę z wersetu z 1 Listu Piotra (3:15) "zawsze gotowi do obrony przed każdym, domagającym się od was wytłumaczenia się z nadziei waszej"? Czy w ogóle umiem wyjaśnić, dlaczego wierzę? Czy potrafiłbym porozmawiać o tym z punkiem, prawnikiem, kasjerką, profesorem zwyczajnym, ateistą, buddystą, Żydem, sąsiadem, przyjacielem, wrogiem, dzieckiem?

3. Czy wkładam wysiłek w poznanie Boga osobiście czy polegam tylko na przekazie innych? Czy proszę Go o to, by On sam mi objawił jaki JEST? 

4. Jeśli w żaden sposób nie jesteś osobą 'praktykującą', bez względu na denominację, odłam, a może w ogóle nie wierzysz, to czy wystawiasz Boga na próbę, mówiąc zupełnie szczerze i otwarcie: 
Jeśli naprawdę istniejesz, przemów do mnie? 
W takim zdaniu, jeśli pochodzi z głębokiego wołania twojego jestestwa, nie ma nic niestosownego. 

- - -

Usłyszeć od przyjaciela, który był głęboko wierzący, bo to nie był nominalny ........... (tu wstaw nazwę denominacji czy odłamu), że stał się ateistą, bardzo mocno konfrontuje. 

I za to Ci dziękuję, Przyjacielu.

To zdanie wymusiło we mnie oddzielenie. Oddzielenie od tego, co nijakie, od tego co kompromisowe, od tego, co polega tylko na przekazie innych, od tego, co na pół gwizdka. Sprawiło, że zadaję pytania, nawet te trudne, ale też

połączyło rozum i wiarę. 

Zmusiło do uchwycenia się Boga i znalazło odpowiedź w przeżywaniu Go w dogłębny sposób, jak nigdy wcześniej.
Wierzę, że to zdanie z naklejki z lat dziewięćdziesiątych, umieszczanej na tyłach samochodów, jest kluczowe:

Kim dla Ciebie jest Jezus Chrystus? 

A za odpowiedź na tak proste pytanie, w świecie smartfonów i Trybunalów Praw Człowieka, można umrzeć.



Podziel się:

KOMENTARZE

4 komentarzy:

  1. Anonimowy12/15/2015

    Bardzo poruszyła mnie Twoja wypowiedź. Codziennie weryfikuję moje życie i te pytania są dla mnie bardzo ważne. Wzajemnie dodawajmy sobie siły w tej pielgrzymce przez życie RH+

    OdpowiedzUsuń
  2. Dotknęłaś mojego ducha i strun w nim, które grają w niej odkąd pokutując świadomie poszłam za Jezusem. Dodałabym tylko: "Mój ukochany BRAT Ateista". Dziękuję Bogu i Tobie...

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy12/16/2015

    Świetny przykład jak działa tzw. Backfire Effect. Spotkanie z kolegą ateistą tylko utwierdziło Cię w Twoich przekonaniach. Nie zadalas sobie tak naprawdę najważniejszego pytania "czy to możliwe że autorzy Biblii mylili się w taki sam sposób jak ja?" co oznacza, że wiara w Boga sprowadza się w wiarę, że Biblia jest tekstem objawionym. To jest istota wiary, a nie wiara w Boga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spotkanie najpierw mnie skonfrontowało. Proszę czytać ze zrozumieniem. Rozumiem z tej wypowiedzi, że jej autor uważa mnie za bezmyślnego kołtuna (jak powiedziałby to C.S. Lewis)... Widzę też, że autor zna wszystkie moje myśli i zmagania emocjonalne, skoro stwierdza: "nie zadałaś sobie tak naprawdę najważniejszego pytania". Nie opisałam całego procesu, podkreślam, że spotkanie wydarzyło się kilka miesięcy temu (dokładnie wiosną), a tekst powstał kilka dni temu. To całkiem sporo czasu by myśleć, wątpić, pytać i otrzymać odpowiedź.
      Wszelkie tezy i argumenty autora wypowiedzi rozbiją się zatem o moje osobiste doświadczenie. Możesz nazywać mnie nadal głupią, naiwną czy nieoświeconą lub innymi wyrazami. I to jest ok. Ja mam doświadczenie, autor powyższej obserwacji - swoje rozumowanie. I niech tak zostanie, odysłam też jeszcze raz do pytania nr 4.
      Pozdrawiam!

      Usuń

Dziękuję za twój komentarz :) Lila