Mój przepis na rendez-vouz z mężem
Kiedy znajomi sami zaoferowali babysiting - zorganizowaliśmy się i wczoraj wieczorem, po położeniu Myszaka i Szwołka - ziuuummmmm....... i na randkę! Obie dziewczynki były na tyle łaskawe, że zasnęły standardowo, a nie jak to się zdarza (i zdarzało wcześniej), wyczuwając coś podświadomie, wojowały dłużej niż zwykle.
No to miasto było nasze! Haha ;) Zdziwiłam się ile nowych fajnych miejsc powstało... A że wieczór był ciepły, księżyc w pełni to po prostu spacerowaliśmy uliczkami, by na końcu wylądować w klimatycznej włoskiej restauracji.
Sałatka dzielona na dwoje, herbata miętowa i cappucino, czegóż więcej trzeba.
Ale, ale, cofnijmy się dwie godziny przed tym przemiłym wypadem. Oto przepis:
1. Znajdź babysiterkę albo babsiterów - u nas był to zaprzyjaźnione małżeństwo, jeszcze bez własnych dzieci.
2. Umów się z nimi odpowiednio wcześniej.
W dniu randki:
3. Nie forsuj dziecka, by spało po południu, if you know what I mean.. Niech poodpoczywa, ale jak woli opowiadać bajki swoim misom to ok.. Wieczorem padnie szybciej ;)
Podkręcamy tempo:
4. Karmienie - młodsze dziecko.
5. Kolacja (kaszka ryżowa -> bardziej lubi=szybciej zje), szybka kąpiel - starsze dziecko.
6. Dużo wody, by z pośpiechu nie rozbolała głowa, szybki prysznic - mama.
7. Czytanie do łóżka Myszakowi, całus, przytulas i gaszenie światła. Suszenie włosów - mama.
8. Szybki makijaż, ciuchy na wieszaku (przygotowane już rano!)
9. Karmienie Szwołka
10. No i finał! Wskakujemy w ciuchy, perfumy, buty, kurtka. Voila!
Oczywiście, po ciemku, bo duże lustro przecież w sypialni, a dzidzia właśnie zasnęła..
Najważniejsze, że się udało. Niektóre z was pewnie się zastanawiają - a co w tym czasie robił tata? Wow. Dlaczego faceci nie potrafią robić pięciu rzeczy na raz? No tak, ucieszył się, że wychodzi z żonką, i że żonka ładnie wygląda :) Tylko my wiemy, jakich zdolności w zarządzaniu czasem i stresem to wymaga ;)
Ale było warto.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za twój komentarz :) Lila