My wish list, vol. 1
Choć jestem mamą i powinny mnie określać już chyba tylko takie słowa jak: poważna, ustatkowana, poświęcająca się rodzinie, to oświadczam, że tak do końca tak nie jest!
Nadal mam
swoje małe i duże „osobiste” marzenia.
Piszę to zarówno dla
tych, które już są matkami, jak i dla tych, które są jeszcze
„wolne jak ptaki”.. No właśnie, małżeństwo, rodzina, dzieci,
pozornie mogą wymusić na Tobie porzucenie wszystkiego, co kiedyś
było Twoim życiem. I podczas gdy całkowicie się zgadzam z tym,
że
w rolę żony i matki naturalnie wpisana jest uległość i
poświęcenie
(więcej o tym w innym poście), to jednak: matki – wierzcie w to, że Bóg ma dla Was plany związane też tylko i wyłącznie z Waszym osobistym powołaniem, Waszymi darami i pragnieniami Waszej duszy. A Wy, które w tej chwili nie doświadczacie macierzyństwa – nie bójcie się tego, że ono tak drastycznie zmieni całą Waszą osobę. Zmieni, oczywiście. Już nic nie będzie takie samo, to prawda, ale i w tym można odnaleźć inną wolność.
Tym przydługim wstępem otwieram swoją „wish list”, z której pewnym punktom zostawiam odległe terminy realizacji ;)
- pojechać do Argentyny
- odwiedzić z rodziną Disneyland
- pojechać na wakacje z przyjaciółmi
z mojej dawnej paczki
- nadal prowadzić warsztaty z wolontariatu w Kościele i rozwinąć się w tej kwestii
- nadal prowadzić warsztaty z wolontariatu w Kościele i rozwinąć się w tej kwestii
- mieć w domu Thermomix (to chyba już
niedługo się spełni...!)
- zrobić doktorat
- zwiedzić jeszcze to, co mi zostało
do zwiedzenia w Hiszpanii
- mieć rower z wiklinowym koszykiem i
kremowymi kołami
0 komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za twój komentarz :) Lila